Przeczytałem ostatnio w Tygodniku Starachowickim (wydanie papierowe) artykuł o „przepychankach” dotyczących wybudowania myjni samochodowej u zbiegu ulic Kopalnianej i Granicznej.
Przy źle zaprojektowanym skrzyżowaniu – na łuku, gdzie jadący od strony ronda ścinają zakręt (powinna być centralna wyspa od tej strony uniemożliwiająca takie zachowania, przy okazji ułatwiająca przejście pieszym).
Z jednej strony inwestor wspierany (tak, tak) przez Urząd Miasta (nie wierzę, że nie można przystopować tej inwestycji), z drugiej strony mieszkańcy osiedla Skałka reprezentowani przez Radę Osiedla. Oczywiście z mojego punktu widzenia Ci drudzy mają rację.
By się nie rozpisywać zasygnalizuję argumenty Rady – w skrócie: bezpieczeństwo dzieci idących do pobliskich szkół, niebezpieczeństwo związanie z prowadzoną działalnością i komunikacją.
To oczywiste. Dorzucam jeszcze jeden. Jak w środku jednego z największych osiedli Starachowic, przy skrzyżowaniu najważniejszych lokalnych ulic można wybudować obiekt zaplecza technicznego? Może jeszcze stację benzynową i zakład wulkanizacyjny? A jedynym argumentem jest cena oferowanych usług. Nawet jeśli samochody myto by tam za darmo, to nie powinno się dopuścić do takiej inwestycji. Już mnie nic nie zdziwi w tym mieście. Używając jak najbardziej oględnych słów: w Starachowicach można „postawić klocka” gdzie się chce i jak się chce.
W tym aspekcie (i nie tylko) planowanie przestrzenne Starachowic oraz dbanie o jakość i wygląd otoczenia przeżywa poważny kryzys. Przykłady z tego samego podwórka: odremontowana stacja paliw i warsztaty samochodowe w środku parku (przy wyburzonym budynku Rady Nadzorczej Zakładów Starachowickich), nowa stacja gazowa u zbiegu Rogowskiego i Alei Wyzwolenia przed ciekawym ceglanym budynkiem z przełomu XIX i XX wieku (na przeciwko straszącej obecnie tzw. „przychodni na hucie”), stacja kontroli pojazdów w bardzo eksponowanym miejscu zlikwidowanej bramy „Zegary”. To jest horror. Przy każdym z tych negatywnych przykładów budowania jest drugi – niszczenia lub burzenia! Obsługa techniczna kontra jakość przestrzeni. Jakby pospacerować, przykłady by się jeszcze znalazły… choćby sławne garaże przy ulicy Piłsudskiego.
I teraz zasadnicze pytanie: dlaczego tak jest?
Problem tkwi w słabym planistycznym przygotowaniu Starachowic. Powstało kilka planów, z czego tylko jeden na terenie w przeważającej większości już zagospodarowanym (Starachowice Dolne – nie bez wad). Pozostałe plany to plany miejscowe obszarów do zagospodarowania (np. Łazy, teren na południe od os. Południe). Brakuje planów porządkujących tereny zurbanizowane i nie dopuszczających do powstawania takich właśnie „kwiatków”. Druga sprawa to jakość takich planów. Bo nawet jeśli plany by powstały, mogą być zbyt ogólne (dopuszczające prawie wszystko) lub źle sporządzone (np. z premedytacją dopuszczające funkcje techniczne lub budowanie koszmarów architektonicznych).
Brak planów na tereny w środku miasta, będzie pogłębiał chaos przestrzenny. A to przedkłada się na wygląd i jakość życia w mieście. Wspomnę również politykę gospodarki gruntami miejskimi. Jeżeli się „wszystko” wyprzedaje przy lichym przygotowaniu planistycznym, to Starachowice na pewno nie będą piękniejsze. Szkoda, że nie wszyscy zdają sobie z tego sprawy…