W internetowym wydaniu Gazety Starachowickiej (nr 416 z 9.XI.2007) przeczytałem o planach dotyczących dworca PKS i PKP. Temat ciągnie się już wiele lat. Ale jest coś nowego – bardzo niepokojącego:
W tej chwili najważniejsze jest dla nas uregulowanie prawa własności. Takie sprawy ciągną się jednak latami – powiedział GAZECIE prezes zarządu spółki PKS, Władysław Gościński. Przejęty budynek dworca kolejowego planuje się zburzyć i postawić obiekt z prawdziwego zdarzenia, wraz z galerią handlową. Natomiast na przystankach PKS mają być przebudowane wysepki. Całość planowanej inwestycji prezes szacuje na kilkaset tysięcy złotych. Trwają już poszukiwania wykonawcy, jednak rozpoczęcie prac uwarunkowane jest zgodą właścicieli terenu. Na przełomie września i października br. prezes PKS ma omówić te sprawy z prezydentem miasta Wojciechem Bernatowiczem oraz z zarządem PKP.
Zburzyć. No i mamy w Starachowicach kolejnego „burzyciela”. W ostatnich latach znikają albo są bestialsko niszczone ciekawe architektonicznie budynki. Nie ma dawnego szpitala przy ul. T. Krywki, nie ma Budynku Rady Nadzorczej Zakładów Starachowickich (również przy Krywki). Zmasakrowane jest przedszkole na Orłowie, kolonie urzędniczo-robotnicze, nawet przeciętny (ale skończony kompozycyjnie) kościół przy Radomskiej. To woła o pomstę do… nieba!
Dlaczego tak bronię tego dworca? Mimo, że zaniedbany (jak wszystkie dworce PKP) jest przykładem tej dobrej architektury z lat siedemdziesiątych XX wieku.
Tak wyglądał kiedyś dworzec (fotografia znaleziona na Allegro.pl).
Pamiętam jak jako małolat studiowałem tablice z rozkładami jazdy na specjalnej konstrukcji pośrodku hali. Ale największe wrażenie wywierał „dziwny” dach budynku. Ciekawe „wachlarzowe” sklepienie podparte na wewnętrznych słupach ze szklaną elewacją uwolnioną od konstrukcji.
Gdyby nie zaniedbanie, przebudowy i zniszczenia wyrostków byłby to bezsprzecznie najciekawszy przykład powojennej (do dziś) starachowickiej architektury. A jeszcze dziś, gdyby go odtworzyć (nie wiem czy w międzyczasie nie „poprawiono” konstrukcji stropu) mógłby być niezły high-tech (i nawet nie używając bez-profilowych fasad szklanych – łączonych punktowo (przykłady: 1, 2, 3, 4 i 5), ale nawet profilowanych fasad, np. z widokiem na staw).
Można przeboleć dokonaną kilka lat wstecz przebudowę – likwidację nieekonomicznych (szyb osadzonych w profilach stalowych – cienkich kątownikach, uszczelnionych kitem) przeszklonych ścian. W sumie, póki dworzec nie został zdewastowany – nie wyglądało to najgorzej.
Spróbowałem z pamięci i znalezionej w necie fotki narysować fragment konstrukcji dachu:
Takiego – przecież nie aż tak skomplikowanego – pomysłu konstrukcji nie widziałem w żadnym obiekcie w Starachowicach. Nie wiem o istnieniu innego ciekawszego. Buduje się siermiężną, bez polotu architekturę, zazwyczaj kipiącą kiczowatym bogactwem.
Czytam sobie dalej Pana Prezesa starachowickiego PKS-u:
Dobrym przykładem tego, jak powinien wyglądać dworzec autobusowy, jest estetyczny obiekt w pobliskiej Iłży.
W jednym mogę się zgodzić. Iłżecki dworzec jest bardziej estetyczny od tego wcześniejszego :) Jak może budzić podziw plac wyłożony kostką betonową, parterowy budynek kasowy i doklejone, „wiecznie” nie skończone, piętrowe budynki o przeciętnej architekturze? Gdyby chociaż były skończone to wyglądałoby to „jako tako”.
Naprawdę, starachowicki PKS chyba coraz gorzej sobie radzi. Brak strony www (z rozkładem), brak nowego taboru (gimbusy do Warszawy), brak nowych inicjatyw (miała być karta chipowa, konkurencja z Ostrowca ma np. kursy do Warszawy pod PKiN). Miał też mini-sieć sklepów, ale chyba rzeczywistość zweryfikowała ich rozwój (?).
PS. Temat niszczenia starachowickiej architektury będę się starał wkrótce opisać.
A na zakończenie poranna fotka dworca z 1999 roku. O 6:20 miałem PKS do Warszawy…